niedziela, 23 maja 2004

Liga bB Sokołowsko

Sokołowsko zawsze będzie mi się kojarzyć z totalną ekstremą. Po pierwsze w 2002 na maratonie G&G pokonałem większość trasy "z buta" bo urwałem pedałko, a teraz śnieg, temperatura bliska zero stopnia i błoto....

Ale jednak stanęliśmy na starcie: ja, Bartuch, Juras i Wojtek! A poza nami mała grupa bikerów, bo Bike Maraton przyzwyczaił nas to liczb bliskich tysiąca bikerów, a tu raptem nie całe 200 osób! W grupie było raźniej, bo gdybym był w domu na pewno nie wyszedł bym na rower!!!


Start! Ostro pod górę po rozmokłej trawie. Wyglądało to ciekawie bo po raz pierwszy czołówka ruszyła jakby w zwolnionym tempie a dość długą ją oglądałem. Bartuch od razu ostro wyrwał, a ja starałem się go gonić i mnie nieźle przytkało. Po trawie był kamienisto-błotnisty ( a gdzie nie było tego błota?! podjazd. Tu cały czas miałem Bartucha w zasięgu wzroku, bo Wojtek już dawno odjechał! Po jakimś kilometrze musiałem ściągnąć okulary bo nic nie widziałem przez te błoto. No i gonie Bartucha- tentno nadal powyżej 170 na minutę. Wąska ścieżka pod górę, gość przede mną lekko mnie przyblokował i tyle widziałem Bartka. Później zaczął się zjazd. Dokładnie poznałem miejsce w którym 2 lata temu glebiłem. No i na pierwszym pkt. pomiaru czasu znów ujrzałem Bartka przed sobą. Niby tak blisko, a nie mogłem go dojść. Błoto cały czas spowalniało jakąkolwiek chęć przyspieszenia. Na kolejnym podprowadzaniu opony przybrały grubość chyba ze 3 cali! W jednym miejscu trzeba było podnieść rower i go wtaszczyć na górę. O Boże! Ile on waży sobie pomyślałem. No i znów pogoń za Bartkiem. Na zjazdach niestety nie szarżowałem jak zwykle:)) Zdrowy rozsądek okazał się silniejszy tym razem. Rower w tej mazi nie chciał się kompletnie prowadzić po tej linii po której chciałem tylko jechał tam gdzie on chciał! Po prostu tańczył. Naciskając tylny hamulec z obawą zauważałem, że klamka wchodzi coraz głębiej, dlatego starałem się hamować więcej przednim hamulcem, lecz na śliskich kamieniach i korzeniach nie było to za bardzo rozsądne. Więc na zjazdach była to cały czas walka- między mną, a błotem i rowerem! Jednak na jednym z trawiastych zjazdów poddałem się. Nie wyprowadziłem roweru z poślizgu i glebnąłem. Na szczęście delikatnie.
Do połowy trasy było już nie daleko. I po chwili wjechałem znów do Sokołowska gdzie pozdrowiły mnie Kamila z Zośką i dalej ciągnąłem. Kolejny podjazd okazał się bardziej męczocy niż pozostały. Ale nie poddawałem się. Chociaż jechałem na przełożeniu 1;1 i tak czułem ból mięśni. A tu dopiero ok. 20 km!!! Po tym morderczym podjeździe zaczął się... morderczy zjazd... Rozgrzane ciało na podjeździe teraz zostało schłodzone!!! Ręce mimo długich rekawic miałem zlodowaciałe. Z nosa ciekło mi nieźle. Oczy zaj$%^*& błotem non stop! Ale jednak... do przodu. I znów podjazd. Tu zamieniłem parę słów z kolesiem z Krakowa- pozdrowienia! I zaczęły się zjazdy. Ostatni bufet... i ostatnie pchanie pod górę. Gdzie okazało się, że nie mam torebki podsiodłowej z imbusami, wypinaczem, dętką i łyzkami:)) FUCK!!! Dobrze, że to końcówka sobie pomyślałem. I na dojeździe do mety ok. 3 km przed metą na zjeździe dopadła mnie śnieżyca!!! To była kropka nad "i" by już jechać do mety i w żadnym wypadku nie jechać na 2 kółko! Na finiszu zaatakowło mnie 3 kolesi. Dwóm dałem radę. Styrany, zmarznięty, mokry, uje@#%$%- a jednak zadowolony!!! Co w tym sporcie jest takiego, że chęć dokonania takich rzeczy jak przejechanie 30 km dystansu w tak podłych warunkach jest czymś niesamowitym?
Na to pytanie nigdy chyba nie znajdę odpowiedzi.

Na mecie okazało się, że Bartek i Wojtek nie mieli dość i pojechali na drugie kółko! TWARDZIELE!!! Po chwili zjawił się Jurek, który również był usatysfakcjonowany jednym kółkiem.

Co do organizacji:
Niby o.k., oznaczenie w porządku, ale czegoś mi brakowało- chyba znajomych twarzy z BM:))
 
 
Dane z licznika: 32,94 km w 2:28:5, średnia 13:45km/h, max 50,8km/h,  Max XR 178, Avs HR 158
 
 
Wyniki:
DYSTANS 30 km
 
Kris 40 miejsce open, 20 w M2  czas:02:28:51, strata: 00:41:26
Juras 88 miejsce open, 37 w M2  czas 03:01:17, strata: 01:13:52
 
 
DYSTANS 60 km
 
Wojtek 19 miejsce open, 3 w M1 czas: 04:18:48, strata: 00:49:08
Bartuch 35 miejsce open, 19 w M2 czas:04:42:53, strata: 01:13:13
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.