sobota, 10 września 2005

Powerade Bike Maraton Przesieka 10.IX.2005

Drugi start w Przesiece w tym roku, ale tym razem w innej lidze- Powerade Bike Maraton. W sumie nie zauważyłem drastycznych różnic dotyczących organizacji. Start i meta imprezy zlokalizowane były tradycyjnie  na polanie koło Ośrodka Wypoczynkowego Kaliniec w Przesiece na wysokości ok. 660 m.  n.p.m. Na impreze udaliśmy się ja, Szeker i Kiełbik oraz na starcie dotarł do nas klan Pihulaków:). Również mogliśmy spotkać się ze starymi znajomymi  : Drasem i Karlosem.

Na starcie ustawliśmy sie tradycyjnie o godzinie 10.00 w drugim sektorze. Pkt. 11-ta zjechaliśmy tradycyjnie do Podgorzyna. I w tym momncie widziałem jak Kiełbik mnie wyprzedził. Wiem, że jego atutem są zjazdy. To co mi się nie podobało, że organizator poprowadził pnad 500 bikerów jakimiś bcznymi drogami w Podgórzynie, gdzie musieliśmy przeciskać się miedzy betoniarkami i zwałami gruzu.  U konkurecji jechaliśmy koło stacji benzynowej gdzie było szeroko i cały peleton miał miejsce. A tu.... mogło dojść do nie potrzebnych przepychanek. No i start ostry. Pierwszy podjazd do DW Kaliniec  to 6,3km ostrej jazdy i 300 m przewyższenia. Może gdyby człowiek jechał sam to podjazd ten wydawałby się długi i monotonny, ale w peletonie jedzie się w miare przyjemnie, chociaż tętno oscylowało u mnie cały czas w granicach 170 hr/min. I tak po chwili zauważyłem jak Szeker i Łukasz pyknęli mnie bez większego wysiłku, a Arkady był cały czas w zasięgu wzroku. Na wysokości STARTU Arek już był przy mnie i tak razem zaczęliśmy pokonywać ostatnie km podjazdu do  na Dwa Mosty w Kozackiej Dolinie (900 m n.p.m.). Na pierwszym kaministym zjeździe zgubiłem bidon:) Potem na Drogi pod Reglami doszedłęm Szekera. Uwielbiam tem odcinek drogi. Dociskając nieźle w pedała, odjechałem mu. Jechało mi się nadal dobrze. Na bufecie chwyciłem Powerade'a, zazwyczaj tego nie robie, ale nie miałem bidonu, że przygrzewało pić coś trzeba było. Wsadziełm go do tylnej kieszeni, ale w pogoni za Epic'em pozbyłem się go! Po minięciu drogi Podgórzyn-Przesieka, przed 12% podjazdem usłyszałem znajome: " co jest Kiniu?!" . To był Daras, którgo się spodziewałem. BYł tak uprzejmy, że dał mi zassać z camelbaka trochę płynów, bo juz umierałem na suchoty. I tak już myślałem, że Daras mnie dogoni i pojedzie, ale jednak dałem rade utrzymać mu koło. I tak atakowałem za nim do mety. Po pokonaniu technicznego  podjazdu do Drogi Sudeckiej próbowałem atakować na asfalcie, ale Daras okazał się bardzo mocny i na 50 m przed wjazem do lasu zaatakował. Pocisnąłem za nim. Na kamolach mało co nie wyleciałem z drogi, ale zaraz potem był lekki podjazd gdzie doszedłem Darka i wyprzedziełm go, ale on nie dał za wygraną i znów mnie wyprzedził! I tak agrafkami do mety dojechał pierwszy. I to jest właśnie to co kocham! Esencja sportu! Piękna, czysta walka, a potem podanie dłoni na mecie !!!
Reszta ekipy dotarła cała i zdrowa, a familja Pihulaków wybrała dystnas PRO- 78 km.
Dane z licznika:
Dystans:45,83 km, Czas: 2:08:42, Średnia: 21,51 km/h, V-max: 59,3km/h
Wyniki:
Dystans 45 km:
Krzysztof Woliński- 58 open, 32 M2- 2:08:21
Jarek Łazaruk- 74 open, 14 M1- 2:13:08
Arkadiusz Kiełbasa- 89 open, 40 M2- 2:15:04
Dystans 78 km:
Łukasz Pihulak - 82 open, 8 M1- 4:00:42 
Zdzisław Pihulak- 148 open, 20 M4- 4:30:10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.