wtorek, 2 grudnia 2008

Be or not to be? It's a question!

Pomimo tego, że sezon praktycznie się skończył, cały czas myślę o klubie, o jego przyszłej egzystencji i mojej prezesury.
Po sezonie 2008 jakoś w duchu stwierdziłem, że czar klubu prysł. Chodzi o to, że się wypaliłem, jako prezes czyli organizator całego tego zamieszania... Dlaczego? Nie wiem... Po prostu mam wrażenie jakbym robił coś utopijnego, nie mam wsparcia, a wszelkie próby zmobilizowania pozostałych członków jakoś nie wychodzą. Nasz klub jest stowarzyszeniem, a działalność stowarzyszenia opiera się na społecznej pracy jego członków, a niestety nie tylko zarządu.
Nie wiem, może po prostu od razu źle postąpiłem robiąc większość rzeczy sam. Do każdej najmniejszej pracy muszę namawiać lub przekonywać poważnymi argumentami słownymi.
Dziwi mnie obojętność ludzi na sprawy klubowe, być może ja mam tylko wizję, czegoś co po prostu nie może się spełnić?
Może nie chęć czynów dla klubu wynika z głęboko zakorzenionej nie chęci do pracy społecznej, co stwierdził mój dobry przyjaciel...Dobrze to wszystko ujęła Jaonna Fabisiak z fundacji "Świat na tak": "Słusznie mówi się, że najlepiej więzi społeczne buduje jakieś zadanie, jakiś cel społeczny. To dla członków Klubu jest bardzo ważne. Niepotrzebne są pieniądze. Bez pieniędzy można zrobić dużo. Natomiast jeśli nie postawimy zadań, jeśli nie będzie nas łączyła praca, to nie zbudujemy Klubu. Wierzcie mi. Nawet gdybyśmy mieli piękny lokal, pieniądze, komputer, telefon, a nie podejmiemy pracy i trudnego zadania – nie będzie Klubu. Klub będzie, jeśli będą wyzwania, praca i służba. A wtedy, w ślad za tym pójdzie lokal, pieniądze. Wygramy wszystko, jeśli połączy nas praca. Przegracie wszystko, jeśli pracy nie będzie, a będziecie szukali tego, co podobno szczęścia nie daje". I tak właśnie się chyba stało... Przyszły pieniądze, a pracy nie było i jak dla mnie wszystko legło w gruzach.
Szkoda mi jedynie tego co zrobiłem wspólnie z klubem. Bo skłamię jeśli powiem, że cały klub to moja zasługa.... Nie, to co osiągnęliśmy wspólnie... Ja tylko stałem jakieś 6 lat na czele tego wszystkiego. Można powiedzieć, że jako amatorska grupa jesteśmy bardzo dobrze rozpoznawalni medialnie.
To czy pozostanę w klubie, czy po prostu przyjmę postawę bierną zależy od samych klubowiczów... Ale kiedy podejmę decyzję...sam nie wiem. Mam pomysł na własny strój... Startów w przyszłym sezonie będzie bardzo mało, jak nie w ogóle.. Nie będzie Grand Prix MTB Zielonej Góry, no i XC w Żarach bo mowa o angażowaniu dotyczyła głownie naszych wyścigów. A i praca zawodowa oraz ojcostwo powoduje , że czasu na rower mam bardzo mało.