fot: Krzysztof Jakowczyk |
Na szczęście nie zawiodłem się, chociaż do końca nie wiedziałem czy pojadę, ponieważ nie czułem się w 100% zdrowy pod koniec tygodnia, ale w dniu wyścigu nic mi już nie dolegało, być może było to spowodowane nagłym załamaniem pogody: upalny tydzień w niedzielę zakończył się deszczem i chłodnym porankiem.
Na miejsce wybrałem się z Tedzikiem. Tym razem byłem pasażerem i pilotem, a po nie spełna 2 h jazdy byliśmy już na miejscu, gdzie przywitało nas błotnisto- trawiaste podłoże.
Po ekspresowym odebraniu numerów i odzieniu się ruszyliśmy na trasę. Runda o długości 4,7 km jak na moje ściganie w XC to dość długi odcinek. Wolę krótsze rundy, ale nie ma co narzekać, bo jak na podwrocławskie warunki było co robić. Bukowy las, nawierzchnią przypominał mi mój ukochany, żarski Zielony Las, a niektóre elementy trasy mogły by być niemalże jego lustrzanym odbiciem, także kto był w Zielonym Lasie wie, ze nudy tam nie ma.
Do rzeczy. Start kategorii masters- tym razem z licencją (bo panów bez licencji) puścili osobno, zaplanowany był na godzinę 11:45. Do pokonania mieliśmy 2 rundy...co dało w sumie 400m przewyższenia. Tuż przed nami wystartowali juniorzy młodsi i to ich goniłem najmocniej, bo konkurentów z mojej kategorii jak zwykle nie mogłem dojść. Trawiasto- gliniaste podłoże w okolicach startu, mety strasznie spowolniło start. Po pierwszej górce wszystko już było ustawione. Na początku nie mogłem złapać rytmu, ale później już było tylko lepiej. Trasa tak jak wspomniałem prowadziła w bukowym lesie, a swój finał miała na wzgórzu zwanym Grzybkiem. Lubię takie warunki na trasie, gdzie nie tylko liczy się moc i szybkość, ale i technika prowadzenia roweru w błocie.
Na drugim okrążeniu "czułem" już rundę i jechało się mi się bardzo dobrze. W sumie 50 min jazdy w mocnym tempie, co dało mi 4. miejsce w kategorii.
Jednym słowem bardzo fajna impreza, kameralna, z ciekawą rundą, która ma na pewno jeszcze większy potencjał, a przede bez tłoku i przypadkowych kolesi, więc czego chcieć więcej? Po prostu:
bądź uparty, jedź cross country!
Pełne wyniki: [LINK]
Na miejsce wybrałem się z Tedzikiem. Tym razem byłem pasażerem i pilotem, a po nie spełna 2 h jazdy byliśmy już na miejscu, gdzie przywitało nas błotnisto- trawiaste podłoże.
Po ekspresowym odebraniu numerów i odzieniu się ruszyliśmy na trasę. Runda o długości 4,7 km jak na moje ściganie w XC to dość długi odcinek. Wolę krótsze rundy, ale nie ma co narzekać, bo jak na podwrocławskie warunki było co robić. Bukowy las, nawierzchnią przypominał mi mój ukochany, żarski Zielony Las, a niektóre elementy trasy mogły by być niemalże jego lustrzanym odbiciem, także kto był w Zielonym Lasie wie, ze nudy tam nie ma.
Do rzeczy. Start kategorii masters- tym razem z licencją (bo panów bez licencji) puścili osobno, zaplanowany był na godzinę 11:45. Do pokonania mieliśmy 2 rundy...co dało w sumie 400m przewyższenia. Tuż przed nami wystartowali juniorzy młodsi i to ich goniłem najmocniej, bo konkurentów z mojej kategorii jak zwykle nie mogłem dojść. Trawiasto- gliniaste podłoże w okolicach startu, mety strasznie spowolniło start. Po pierwszej górce wszystko już było ustawione. Na początku nie mogłem złapać rytmu, ale później już było tylko lepiej. Trasa tak jak wspomniałem prowadziła w bukowym lesie, a swój finał miała na wzgórzu zwanym Grzybkiem. Lubię takie warunki na trasie, gdzie nie tylko liczy się moc i szybkość, ale i technika prowadzenia roweru w błocie.
Na drugim okrążeniu "czułem" już rundę i jechało się mi się bardzo dobrze. W sumie 50 min jazdy w mocnym tempie, co dało mi 4. miejsce w kategorii.
Jednym słowem bardzo fajna impreza, kameralna, z ciekawą rundą, która ma na pewno jeszcze większy potencjał, a przede bez tłoku i przypadkowych kolesi, więc czego chcieć więcej? Po prostu:
bądź uparty, jedź cross country!
Pełne wyniki: [LINK]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.