Podsumowanie sezonu 2010.
Przed każdym sezonem człowiek, a w zasadzie ja jestem pełen optymizmu i nadziei, że to właśnie ten sezon będzie obfitował w jak najlepsze wyniki i poziom wytrenowania czyli jednym słowem mówiąc w formę!!!!
Od początku.
Przygotowania zacząłem w listopadzie, gdzie zacząłem regularnie chodzić na siłownię, tak aby nie siedzieć bezczynnie w domu wieczorami. Skupiałem się głównie na górnych partiach mięśni, które jak wiadomo u kolarzy są najmniej rozwinięte (np. u mnie).Siłownię zakończyłem pod koniec grudnia, ponieważ już czasami wsiadałem na trenażer. I tak od 02.01.2010 zacząłem ostro kręcić w domu. Średni trening to 30h/m-c. Może nie za dużo, ale jak na czas który dysponuje myślę, że to dość sporo.
W połowie marca odbyłem pierwsze treningi out door na szosie i to w dodatku wieczorem. Nie zapomnę pierwszej jazdy na Przewóz z Tedzikiem: temperatura ok. 5’C, w drodze powrotnej pod wiatr z deszczem i śniegiem...Ale jak powiadają co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
I tak sezon ścigania rozpocząłem dość późno ( w 2009 w pod koniec marca ) a tu pod koniec kwietnia w Gubinie. Start ten mogę zaliczyć do udanych. Nie będę się rozpisywał co i jak na jakim wyścigu bo przecież w każdej relacji pisałem o tym.
Cały sezon przetrenowałem praktycznie wieczorami. Wyjeżdżałem 2 –3 razy w tygodniu o 20:40 w 99% z Tedzikiem i Dragonem. Pod koniec sezonu Dragon się opuścił. Niestety było mało czasu na treningi w terenie. No ale cóż. Z podliczeń Tedzika wynika, że zrobiliśmy ok. 6000 km. Sporo. Dystans treningu rzadko spadał poniżej 50 km, bywały dni, że waliliśmy po 60-70, a nawet i 100 km nocą.
Raz za dnia udaliśmy się nawet do Goerlitz pokonując dystans 140 km w 4:45 h, co dało nam średnią 30km/h.
Najlepszym wyścigiem był chyba start w II edycji GP Zielonej Góry, gdzie pomimo małego defektu doszedłem uciekającą mi grupę i jeszcze na mecie byłem przed moimi rywalami. Natomiast najsłabszymi startami był wyścig w Krośnie i Żary XC. No ale pozostałe 10 mogę uznać za udane. W szczególności ciekawie było na 24h w Niemczech, gdzie po prostu dawałem z siebie wszystko.
Na początku sezonu warto mieć jakiś plan i realizować go, wtedy łatwiej się trenuje gdy przychodzi moment słabości. Moim celem była jak najwyższa lokata w Grand Prix Lubuskiego MTB. Do końcowej klasyfikacji brane było siedem najlepszych startów z 10 edycji, jednakże warto było jechać wszystkie 10 by zdobyć więcej punktów w szybszych wyścigach. W sumie zająłem 4 miejsce w klasyfikacji generalnej wśród mężczyzn 31-40 lat, oraz 10 open, na blisko 400 zawodników, także mogę być zadowolony.
Jak to czasami bywa sezon można zakończyć bez szlifów, jednak mi się nie udało i miałem między lądowanie w Szklarskiej Porębie.
Sprzęt mnie nie zawodził, jedynie jedna guma ( drut w oponie) i tak bez problemowo. Jednak w przyszłym sezonie zawitają nowe obręcze, blat oraz może parę nowych gadżetów śrubkowych.
Podsumowując z nową nadzieją w nowy sezon wystartuję z początkeim stycznia, a tym czasem jak pogoda pozwoli przejadę się do lasu.
A i jeszcze jedno. Chciałbym tu oficjalnie podziękować moim trening partnerom, a w szczególności Tedzikowi, którzy motywowali mnie do mocnych treningów. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie również będę miał z kim trenować w nocy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.