niedziela, 13 czerwca 2021

Puchar Polski MTB XCO- Górale na Start- Wałbrzych 06.06.21

 Nie chcę Was znów zanudzać opowieściami o tym jak to przyjechałem na zawody, odebrałem numerek i, że nie było pakietu startowego oraz jak to ciężko było na trasie. 

To będzie raczej tekst o tym jak można dobrze się przygotować do wyścigu i czasami nasze oczekiwania się spełniają.

Wyścig w Wałbrzychu jak już napisałem pod jednym ze zdjęć to dla mnie ikona polskiego XC.  To był już mój ósmy starte na tej trasie. Przez te wszystkie lata byłem naocznym świadkiem jak z lokalnego ogórka impreza przeistoczyła się w mekkę polskiego XC z najwyższą rangą UCI - C1- wyścigu MTB rozgrywanego w 2021 roku w Polsce.


Piszę dosłownie o ogórku, bo jeszcze sześć lat temu w mojej kategorii- wówczas masters I startowało łącznie dwóch zawodników. Na liście startowej w obecnej kategorii, w której się ścigam- masters II zapisanych było 43. zawodników!!! Do rywalizacji przystąpiło 35., co robi potężną różnicę do lat poprzednich. Na starcie pojawiła się mistrzowska stawka zawodników, która nie przyjechała tam by zbierać cenne doświadczenie, tylko w jednym celu- by wygrać!

Dla zawodnika takiego jak ja może to powodować pewne obawy, po co tam jechać, skoro będę zamykał tyły? 

Ale, ja nie jadę tam by wygrać, tylko po to by poczuć rywalizację na trasie i właśnie z taką liczbą zawodników można dokładnie takie coś poczuć. Pewnie takie same dylematy mają zawodnicy ścigający się w Pucharze Świata MTB, którzy widząc na liście MvDP wiedzą, że nie mają szans.

Nie można z góry zakładać porażki. Dla MvDP, czy Nino celem jest pudło, dla innego zawodnika będzie to TOP TEN, dla innego brak dubla czy dojechanie po prostu do mety.

Takie same założenia możemy sami sobie stworzyć. Im mniej od siebie oczekujesz, wymagasz - tym zawód na mecie będzie mniejszy, a nawet jak się nie powiedzcie to będzie następna okazja by stanąć na starcie. Sport, a kolarstwo przede wszystkim jest nieprzewidywalne.



Jakby nie było do takiego startu trzeba się przygotować na dwa sposoby- kondycyjnie i psychicznie, bo nie zawsze jedno idzie w parze z drugim. Ranga imprezy u zawodnika z końcówki stawki- tak jak w moim przypadku może powodować pewne obawy czy podołamy. 

Trasa w Wałbrzychu to esencja cross-country na wyciągnięcie ręki. Mogę rzec, że czuję się tam w miarę pewnie i bardzo jestem z tego dumny, ponieważ trasa ta uznawana jest za jedną z cięższych w naszym kraju. Poukładanie sobie wszystkiego w głowie daje nam możliwość odprężenia się. Robienie presji samemu sobie nie pomaga. 

Trzy tygodnie poprzedzające bezpośrednio wyścig solidnie przepracowałem wraz z moim trening partnerem Tedzikiem oraz wspierani byliśmy przez Łukasza.

Trening nasz opierał się na wcześniejszych doświadczeniach, gdzie mogliśmy jednocześnie wymieniać i uzupełniać się swoimi spostrzeżeniami i wprowadzać swoje modyfikacje.  W sumie pierwszy raz wspólnie się tak przygotowywaliśmy do wyścigu. Treningi nasze były bardzo intensywne przede wszystkim przez bardzo wyrównany poziom, ale jednocześnie było dużo regeneracji.

Tydzień przed imprezą byliśmy w Tedzikiem na rekonesansie trasy. Niestety w XC trzeba umieć i objazd trasy to podstawa. Na wcześniejszy objazd, zdecydowaliśmy się ze względu na to, że start mastersów zaplanowany był na 10.30, co było dość wczesną porą i stwierdziliśmy, że pojedziemy tydzień przed i pojeździmy na trasie na luzie co pozwoliło nam wjeździć się w trasę i poczuć pewnie. Niestety na trzy dni przed imprezą mój wewnętrzny spokój został zachwiany przez organizatora, ponieważ zmodyfikował rundę masters/amator dodając jeden ze zjazdów, który był przewidziany we wcześniejszych latach dla kategorii elita/u23. Z tego co pamiętałem, kiedyś, kiedyś go jechałem, ale nie czułem się tam pewnie. Na całe szczęście na wyścigu nie okazał się taki trudny jak sobie go wyobrażałem, ale nie czułem też tam flow do końca, więc jechałem zachowawczo.


Nie będę opisywał przygotowań i tak dalej, bo mogliście zobaczyć to we Vlogu # 14.

Co do samego startu mogę powiedzieć tyle, że był to jeden z lepszych startów w moim życiu. Samopoczucie na trasie i walka z rywalami była bardzo satysfakcjonująca. Jak się okazało z Tedzikiem przejechaliśmy wirtualnie wyścig (on startował w masters I ruszył na rundę minutę szybciej) z różnicą jednej sekundy.  Duża liczba startujących powoduje, że można nieźle się zmotywować. Widziałem, które elementy trasy pasują mi lepiej, a które rywalom i gdzie muszę się "postarać". Można powiedzieć, że całą trasą przejechałem bez zająknięcia. Tu muszę napisać o tym, że na trasie miałem wsparcie swoich kibiców, którzy specjalnie z Żar przyjechali na wyścig mastersów, by mi i pozostałej ekipie z Żar kibicować, za co im serdecznie dziękuję. Daje to na prawdę mega kopa i motywuje do maksymalnego wysiłku.

Dodam jeszcze, że oprócz mojej kondycji rower również nie sprawił żadnych kłopotów. Ważne by na tak w sumie krótkim wyścigu rower działał bez zarzutu. W razie problemów na boksie technicznym czuwali Świrus ze Zdzisławem i Marleną. Na szczęście skończyło się tylko na podawaniu bidonów. Na takie imprezy bez zaplecza nie ma po co się wybierać.

Wyścig skończyłem na 22. pozycji na 33. osoby, które ukończyły wyścig. Mocy było jeszcze pod nogą by przejechać 4. kółko, ale w tym roku sędziowie zaplanowali 3. okrążenia dla naszej kategorii- rok temu były 4. Podyktowane było to pewnie tym, że runda została jednak wydłużona o zjazd i jak pewnie się domyślacie i o podjazd.



Cieszy mnie fakt, że XC wraca do łask. Widać coraz większe zainteresowanie takimi wyścigami wśród kolarzy amatorów ze "średniej" półki, a na koniec słowa uznania dla ekipy Górali na Start, że im się jeszcze chce i robią to na najwyższym poziomie przekształcając się z ogórka w wyścig UCI.

Jednym słowem trzeba robić swoje, skupiać się na swoich planach i realizować swoje zamierzone cele.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.