fot. Marián Maštrla |
Zgodnie z zasadą #bądźupartyjedźcrosscountry był to mój drugi start w tym sezonie i muszę przyznać, że wyścig był nadzwyczaj ciężki! W sumie zawsze taki jest odkąd pamiętam, bo był to mój siódmy start w tej miejscówce. Można by rzec, że czuję się tu jak u siebie. Znajomość trasy w sumie nie pomaga. Świadomość walki z najdłuższym podjazdem na trasie z wymowną nazwą "Tyran" nigdy nie jest łatwa.
Do pokonania mieliśmy 4 rundy, plus runda rozbiegowa, która prowadziła na szczyt wzniesienia, gdzie umiejscowiony jest zamek. Łącznie lekko ponad 10 km i ponad 600 metrów w górę.