Po szybkim odebraniu numerka i malej rozgrzewce ustawiłem się na starcie. W tym roku stawka zawodników była o wiele większa, pewnie za sprawą idealnej pogody. Mój start zaplanowany był na godzinę 11:00. W tej imprezie każdy dystans startuje o innej godzinie co ułatwia poruszanie się na trasie. Wybierając dystans 25 km wystartowałem punkt 11:00. Początek był lekko z górki, ale po chwili wjechaliśmy na pierwszy podjazd, który był dość długi i sztywny. Na przełożeniu 1/1 starałem wypracować sobie jak najlepszą pozycję, ale przy tym nie szarpiąc by mieć moc na późniejsze podjazdy. Po chwili przepychanki jechałem już w swojej grupie, swoim rytmem.
Trasa była identyczna jak rok temu ( 780 m przewyższenia na 25 km) niektóre fragmenty wracały w pamięci, tyle tylko, że przyjemność z jazdy była o wiele, wiele większa ze względu na panujące warunki pogodowe...Toczyłem walkę z trasą jak i z rywalami. I było dobrze, noga podawała. Jednak na końcówce zdziwiłem się, ponieważ miejsce finiszu było zmienione i prowadziło pod górkę...mało powiedziane, pod sztywną ścianę betonową. A na wcześniejszym asfalcie dałem z siebie wszystko by odskoczyć rywalom...Jednak udało się utrzymać przewagę i dojechałem 5. w swojej kategorii, tracąc 12 minut i 20 sek do zwycięzcy. Impreza nie tylko mnie się podobała, ale również rodzinie...w szczególności Igorowi:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.