niedziela, 20 maja 2012

Grand Prix Kaczmarek Electric MTB Sulechów

Tak było w Sulechowie:)




O tym jak było w Sulechowie wolałbym nie pisać...Ale zrobię to by za jakiś czas, może rok może dwa, albo jeszcze więcej przypomnieć sobie, że czasami bywają te gorsze chwile w "karierze" kolarza amatora. Ogólnie darzę sentymentem wyścigi w Sulechowie, doskonale znam organizatora, który układa trasę. To był mój 7 start w tym mieście...Miałem wielką nadzieję, że będzie dobrze...Ale nie było. Wyścig w Sulechowie należał do Grand Prix Kaczmarek Electric MTB, dlatego też stałem gdzieś w środku stawki ok. 400 zawodników. Po starcie było bardzo szybko, a po wjechaniu w okolice ogródków już całkiem się zawęziło...I tak ogień do...pierwszego podjazdu zwanego pzrez miejscowych Golgotą. Tam łańcuch spadł mi za kasetę...Na szczęście jak zwykle w takich momentach przyszedł mi z pomocą Arek Kiełbik..Po wyciągnięciu łańcucha udaliśmy się w pogoń za Adasiem, który w momencie przymusowego PIT STOP'u mnie minął...I tak sobie jechałem do następnego podjazdu już z Arkiem...I znów chain suck...Teraz było gorzej, ale się udało...Ale jak się później okazało łańcuch zaczął spadać mi z dolnego kółka przerzutki...Bywa i tak, pogodziłem się z tym i po prostu zamierzałem ukończyć dystans MEGA - 60 km tak jak zaplanowałem...I tak też było. Dwie rundy praktycznie przejechałem z Arkiem, a ostatnią trzecią sam...Na trasie nie było wielu zawodników których mógłbym gonić...Jechałem swoje, aczkolwiek trochę się męczyłem z tą przerzutką. Wyścig ukończyłem na 84. miejscu open  i 25 w kat. M3.
Dodam tyle, że Igor w międzyczasie tez wziął udział w rywalizacji dzieci do 7 lat. Tym razem zaliczył tyły podobnie jak tata, ale przecież to tylko zabawa!


więcej zdjęć w GALERII




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.