Niemiecka seria MDC-XC i Sebnitz to już u mnie klasyka w kalendarzu. Natomiast kolejny raz pogoda nie była pogodą. To co się działo na dwie godziny przed startem w Sebnitz to aramagedon. O mały włos organizatorzy odwołaliby wyścig kategorii hobby. Na całe szczęście tuż przed 15-tą wyszło słońce i punkt trzecia ruszyliśmy na start. Przez to całe zamieszanie z burzą nawet nie objechałem trasy. Jedynymi zmianami w trasie były okolice startu-mety z nowym elementem- drewnianym mostkiem, który był również w Dreźnie. Największe błoto czekało na nas tuż po starcie, gdzie korek powodował, że trzeba było butować. Na szczęście był to jedyny fragment z takim błotem. Tuż po starcie na rundzie rozbiegowej mocno mnie przytkało. Całą pierwszą rundę przejechałem ze Zdzisiem. Wszystkie zjazdy i inne elementy trasy były mi już dobrze znane, a warunki były przyzwoite jak po tak wielkiej ulewie. Po wjeździe na drugą rundę, na pierwszym singlu poczułem, że jadę i z każdym pokonywanym metrem rundy czułem, że trasa sprawia mi wielką przyjemność. Wyścig ukończyłem bez żadnej wywrotki i defektu. Tedzik również nie miał przygód i pojechał bardzo dobrze, a Zdziś stracił do mnie niewiele. W sumie start bardzo udany. Z racji zawirowań pogodych o wiele mniejsza frekwencja, ale za to wyższa pozycja-9.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.