wtorek, 7 stycznia 2014

Bory Dolnosląskie i Pan Józef

Zapowiadał się kolejny przyjemny styczniowy weekend. Na niedziele miałem plan pośmigać na MTB. Podobnie jak tydzień temu wybrałem się w Bory Dolnośląskie, na południe od Żar. Tym razem towarzyszyli mi Maciej i Jarek. Wyruszyliśmy tak na prawdę w konkretnym celu- namierzenia skrzyneczki w Lipnej. Trasa była banalna. Cały czas kierunek na południe. Praktycznie od 5 km jechaliśmy już tylko lasami. Po dotarciu do Lutynki, co przez las jest bardzo szybkie musieliśmy pokonać całą wioskę z nawierzchnią asfaltową. Tą trasę znamy z treningów szosowych. W Wymiarkach wiedziałem juz jak się poruszać w kierunku zielonego szlaku. I tak dotarliśmy do skrzyżowania pod dębem, które oddziela szlaki w Wymiarkach. Pod dębem leży kamień, który informuje o kierunkach. Po chwili asfalt zamienił się w szuter i tak aż przez następne 10 kilometrów.
Oprócz zdobycia skrzynki naszym celem, a badziej moim bylo namierzenie ruin leśniczówki w celu założenia kolejnego kesza. Niestety nie udało nam się:(
Tuż przed Lipną, a w zasadzie w Jamnie na horyzoncie pojawił się starszy pan, w zasadzie już staruszek. Posuwał się do przodu niezbyt szybko, podpierając się dwoma krótkimi kijami. Zagadnął do nas. Pytał o drogę, gdzie ona prowadzi. To nas trochę zaniepokoiło, ponieważ tu gdzie sie znajdowaliśmy było prawie całkowite odludzie, a pan nie był z tej miejscowości. Jak wynikło z rozmowy pan Józef, bo tak miał na imię szukał klaczy- Basi, która spłoszyła się w sylwestra w Bucze, które było oddalone od Lipnej o jakieś 6 km. W pierwszej chwili historia nam się wydała podejrzana i rozstaliśmy się z panem zmierzając ku Lipnej. Do skrzyneczki podjechaliśmy bezbłędnie, z resztą ja już tam byłem, ale autem i nie namierzyłem jej. Jak zwykle Maciej wymacał kesza. Szybki wpis i kolejne 30 km przed nami. Po drodze zaczęliśmy rozmowę co zrobimy jak spotkamy pana Józefa. No i długo nie musieliśmy czekać. Po ok. 3 km pan Józef pojawił się na przed naszymi oczyma. Starszy pan zapomniał, że nas widział i znów pytał o drogę przed nim. Od słowa do słowa hstoria nabierała jakiegoś kształtu. Namawialiśmy pana Józefa by zawrócił do domu, bo przed nim było jakieś 7 km lasu i nic więcej. W wieku  79 lat taka podróż nie należałaby do najłatwiejszych. Niestety pan Józef nie miał ochoty zawrócić, nie było też kogo poinformować o jego planach. Starszy pan miał jeden cel jak twierdził: odnaleźć kobyłę.
Mając w kieszeni trochę bakalii zostawilem je na drogę staruszkowi, a sami ruszyliśmy w kierunku Wymiarek. Nasze rozmowy cały czas dotyczyły pana Józefa. Powiadomienie policji nie wchodziło w rachubę, bo jak znam życie nie wiedzieli by gdzie szukć zielonego szlaku...
W międzyczasie Maciek zaliczył glebę, ponieważ w przednim kole złapał gumę....Koleina wraz z niskim ciśnieniem dają efekt upadku. Szybko ogarnęliśmy temat i pocisnęliśmy do Żar. W domu naświetliłem temat, a Pan Józef nie dawał mi spokoju. Szybko się przebrałem, wrzuciłem coś na ruszt, bo jakby nie było zrobiłem 60 km na rowerze. Wraz z synem i Jarkiem podeszliśmy do garażu. Stwierdziłem, że mogę się przejechać jeśli znajdziemy pana Józefa będzie dobrze i zawieziemy go do domu, jeśli nie będziemy się marwić później.Znaliśmy jego imię i nazwisko oraz adres. Według moich obliczeń powinniśmy Pana Józefa złapać na rogatkach Wymiarek, tuż koło skrzyżowania pod dębem. I uwieżcie mi, tak było. Gdy podjechaliśmy i wyszedłem z auta pan Józef mnie nie poznał, ale po chwili rozmowy wiedział kim jestem i od razu się zapytał gdzie jedziemy? Jego cel był już mniej ważny, widać było, że był juz zmęczony. Według moich wyliczeń zrobił 18 km!!!! Zapakowaliśmy pana do auta i udaliśmy się do jego domu. Po drodze opowiedział nam trochę o swoim życiu. Nie mógł się doczekać spokania ze swoją trzódką: ośmioma kotami, psem i gęsią. Gdy podjechaliśmy pod bramę zwierzęta jak zaklęte podbiegły do swojego pana. Po chwili zjawili się jacyś państwo. Jak się okazało jego prawni opiekunowie. Szukali go od rana....A historia z klaczą była prawdziwa. I tak właśnie wyglądała moja przygoda z Borami Dolnośląskimi i Panem Józefem, obiecaliśmy mu, że go niebawem odwiedzimy....Ślad[...][

3 komentarze:

  1. szacun za postawe

    OdpowiedzUsuń
  2. huj jesteś kris pierdol sie palancie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa historia, super że po niego wróciłeś! Mogło by być z nim nie wesoło gdybyś tego nie zrobił...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.