Wyścig oglądałem z przerwami, a najlepszy skrót zamieściło same UCI na swoim kanale.
Po cichu liczyłem na to, że Peter Sagan, który jechał w 26 osobowej grupie zdoła obronić tytuł mistrza świata, ale przeciwników miał zacnych, m.in: Marc Cavendish ( zwycięzca I etapu Tour of Quatar 2016), Alexander Kristoff (zwycięzca II , IV, V etapu Tour of Quatar 2016), Edvald Boasson Hagen (zwycięza III etapu Tour of Quatar 2016), Tom Boonen (2. miejsce na II etapie Tour of Quatar 2015). Specjalnie przytoczyłem w/w zawodników, bo jak widać radzą sobie w upale, bo tylko 53 ze 197 ukończyło wyścig.
Na 2,4 km przed metą Holender Tom Leezer zaatakował, a grupa nieźle się naciągnęła... Przez chwilę myślałem, że dojedzie już do mety, ale nie dane mu to było. Doszło do finiszu z grupy, bardzo uszczuplonej, gdzie Peter Sagan znów porobił wszystkich na szaro, a raczej tęczowo. Jak dla mnie to fenomen, który jak sam mówi bawi się kolarstwem i bardzo mu to dobrze wychodzi.
Peter Sagan finiszował przed Markiem i Tomkiem, który byli już również Mistrzami Świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.