poniedziałek, 13 lipca 2020

Hradek

Stali bywalcy mojej strony dobrze wiedzą, że od 4 sezonów zakochałem się wręcz w czeskich imprezach, a cykl Peklo Severu jest moim ulubionym.
W tym roku z wiadomej sytuacji wszystko się przesunęło...Rok temu pierwszy start miałem już dawno za sobą, a w poprzednich sezonach o tej porze robiłem przerwę po wiosennej batalii wyścigowej,  gdzie ściganie w XC rozpoczynałem wyścigiem w Bautzen, którego niestety już nie ma...Chociaż, jak dobrze pójdzie to w tym sezonie mogę mieć więcej startów niż rok temu- wyjdzie ich może łącznie pięć lub sześć, wszystko zależy jak się sprawy potoczą.









Dlaczego Czechy i dlaczego Peklo Severu i dlaczego Hradek XC?
Po pierwsze: praktycznie wszystkie wyścigi nie wymagają wcześniejszej rejestracji. Owszem, można tego dokonać, ale nie jest to wymagane. Można zgłosić się dosłownie na 15 min przed startem i będzie dobrze. Przypadek potwierdzony:)
Po drugie: opłata startowa to 36-45 zł w dniu startu, w zależności od miejscówki. Każdy organizator danej edycji ustala ją indywidualnie. W Hradku opłata jest wyższa, a wiecie dlaczego? Bo część wpisowego idzie na tzw. Price Money dla pierwszej trójki w danej kategorii:)
Po trzecie: trasy jak dla mnie perfekcyjne. Są wymagające pod względem kondycyjnym ale nie przesadzone technicznie...Wszystko jest naturalne i da się to przejechać bez umiejętności odrywania kół od ziemi, bo takowych nie posiadam, wystarczy umieć trochę skręcać. Tu nasuwa mi się taka refleksja? Jak to jest, że Ci sami zawodnicy startują w XC i w maratonie? Myślę, że jest to złoty środek... ponieważ do klasyfikacji generalnej zaliczane są starty w maratonie i XC w tym samym cyklu. Imprezy takie robi Peklo Severu czy też Haven MTB Series, w których również biorę udział.

jedna z wielu fot od Gringo


Trasa we wspomnianym Hradku to jak dla mnie kwintesencja rundy cross-country. Krótko, zwięźle i na temat.  Już słyszę: tylko 9 km? Hmm, odpowiadam: 600 m w pionie robione w lekko poniżej godziny w moim wykonaniu...ze średnim tętnem 96% Hr Max.

Te dane mówią wszystko za siebie. Korzenie, kamienie, ubite single i niezliczona ilość zakrętów, gdzie każda sekcja ma swoją nazwę: Tyran, Smeťák, Matesana, Rock Garden, Esíčka,  Terasy, Hopiky, Anakonda, Okruzni... robi to ogólny klimat rodem z pucharu świata, a przy tym kibice, którzy wiedzą jak zagrzać kolarza do walki, gdy ten kona na Tyranie: po prostu podają Ci piwo!!! Tej atmosfery nie da się podrobić, a ja już z moimi przyjaciółmi czujemy się u naszych południowych sąsiadów jak u siebie. Baa! A nawet mogę już ich nazwać swoimi czeskimi przyjaciółmi.  W zeszłym roku gdy z jeden z moich przyjaciół chciał pokazać jak się lata i po prostu miał pecha i niefortunnie upadając złamał sobie obojczyk, nasi czescy przyjaciele byli bardzo pomocni...

Wracając do samego wyścigu to muszę przyznać, że miałem większe oczekiwania wobec siebie. Dlaczego?


Otóż udało mi się pozbyć zbędnego balastu- całe 10kg. Uwieźcie mi, robi to potężną robotę. Kto odchudza rower, niech wpierw zacznie od siebie jeśli jest taka potrzeba. Wiem, że nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe. Wiem, co mówię, bo myślałem, że nie uda mi się już zgubić zbędnych kilogramów, a jednak się udało. Wystarczyło parę drobnych zmian i niech nikt nie myśli, że się głodzę, bo nie tędy droga.



Wracając do wyścigu i moich oczekiwań, Na mojej rundzie XC w Zielonym Lesie, która jest dosłownie odzwierciedleniem trasy w Hradku (przewyższenia, czas i dystans) poprawiłem czas o całe pięć minut względem ustawki XC z 2018. W głowie miałem tylko to by zrobić lepszy czas i wyprzedzić rywali, którzy byli poza zasięgiem, ale realnym. Udało się, ale nie do końca...


Na początku wyścigu pojechałem bardzo zachowawczo. Po starcie mamy tam dość długi i stromy podjazd, który zrobiony na początku wyścigu w mocnym tempie może zabić. No i ta taktyka się opłacała, bo w połowie odcinka zacząłem wyprzedzać już swoich rywali. Po tej sekcji następuje długi techniczny zjazd i następny podjazd, no i gdy się przesuwałem do przodu tuż przed ostatnim zjazdem na rundzie prawy pedał wykręcił się z korby. Moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu.  W nerwach nie mogłem go wkręcić no i oczywiście nie miałem ze sobą kluczy imbusowych, a zawsze je wożę!!! Pedał wkręciłem ręką, dokręciłem palcami i ruszyłem w pogoń. Byłem na ostatniej pozycji z racji początkowej fazy wyścigu. Na następnej sekcji poprosiłem kibica o klucze imbusowe i na szczęście je miał i zatrzymałem się i dokręciłem pedał i ruszyłem...

Niestety nerwy nie pomagały.  Na podjeździe zwanym Tyran popełniłem błąd, co znów mnie kosztowało kilkanaście cennych sekund.  Zatrzepałem się jak młodzik!!!
Tuż pod koniec pierwszego okrążenia udało mi się dogonić i wyprzedzić dwóch zawodników. Przede mną było dwóch kolejnych i tak się udało ich dogonić i wyprzedzić. Na ostatnią rundę, (4) wjechałem na solo i trzymałem równe tempo.
Ta runda powoduje, że musimy jechać równo od startu do mety, a charakterystyka trasy jest taka, że ciągle musimy być skupieni, no i dosłownie nie da się nigdzie chwycić bidonu do ust, a na otwartej przestrzeni upał niestety dawał się we znaki.

Wymęczony  osiągnąwszy metę poczułem ulgę, że to już koniec...



z lekkim niedosytem, że z  powodu defektu straciłem kontakt z moją grupą. Ale jednocześnie szczęśliwy, że ukończyłem rywalizację w całości. W takiej sytuacji trzeba też wyciągnąć dobre strony tego zdarzenia, że pedał nie wykręcił się na zjeździe...
Podsumowując: wyścig ukończyłem na 16. pozycji ze stratą 12 min do zwycięzcy i bez dubla.   Można być zadowolony, ale jednocześnie wyciągnąłem wnioski: nie można stawiać sobie zbyt wysokich oczekiwań, bo można się rozczarować.
Następny wyścig to kolejna ulubiona miejscówka czyli Okruhy pod Jehlou- już za dwa tygodnie...
W tym  miejscu chciałbym podziękować mojej małżonce za wsparcie, nie tylko na wyścigu, ale i w codziennym życiu, bo ten rok to rok sporych zmian:) No i Panu Gringosowi za super fotki i obsługę na wyścigu.

P.S.       I jedna rada dla początkujących zawodników: oczekuj mniej, odpoczywaj więcej. Zaufaj, wiem co mówię:)


Cil,  fot. Lukáš Hubálek

Podziękowania dla
Kacper - Narty : Rowery : Serwis przygotowanie roweru
 Banless - blacik 32T
Martombike- piękny nowy strój
@M- Service TelePunkt
 Optimum- odżywki
 CrazyBiker - Szalone Skarpetki Kolarskie- racingowe skarpety
#kacperrowerycom #mservicetelepunkt #banless #crazybiker #vittoriatester #borntopushlimits #pekloseveru
Link do galerii z wyścigu: [link]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.