Po trzech tygodniach przerwy ponownie zawitałem na PEKLO SEVERU, na finałowy wyścig gdzie ścigałem się o Puchar Starosty Czeskiej Kamienicy.
Okrążenie w Kamienicy nigdy nie przekroczyło 2 km, a tym razem było to lekko ponad kilometr, co za tym idzie zwiększyła się ilość rund do pokonania. Dla mojej kategorii organizator przewidział ich aż osiem. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że dubel gwarantowany...ale z drugiej strony jest zawsze to pocieszenie, że cierpienia się szybciej skończą:)
Warun na trasie był podobny do ostatniego startu. Błoto na łące w okolicy startu/mety, a poza tym wszystko było do wyjechania, aczkolwiek były momenty, gdzie korzenie były bardzo zdradliwe i upadek był możliwy w każdym momencie.
Start punkt 1300. Byłem mocno zmotywowany by trzymać się czuba jak najdłużej, ale upadek jednego z czołowych zawodników na pierwszym zakręcie spowodował, że zostałem przyblokowany. Moi rywale odjechali, a ja musiałem przebijać się do przodu. Po sześciu sezonach startując w regionalnym cyklu wiesz z kim możesz się ścigać, a komu podawać bidon na trasie, to ma wielką zaletę. W połowie drugiego okrążenia na najwyższym punkcie trasy, na technicznym nawrocie zaliczam klasyczne OTB. Szybko się podnoszę, a stojący obok fotograf pyta się mnie czy ze mną wszystko w porządku, odpowiadam, że tak i lecę dalej.
Prawe kolano krwawi, czuję lekki ból, ale to nie przeszkadza mi by dalej skupiać się na rywalizacji i gonić rywali. Po drugim okrążeniu spiker podaję moją pozycję- jadę 10. Wiem, że jeden z rywali jest w zasięgu i jest do pokonania. Widzę go cały czas i było to kwestią czasu kiedy strzeli, nie wytrzymując tempa. Moje przewidywania są słuszne i na końcu piątej rundy jadę już przed nim. Na szóste okrążenie wjeżdżam na dziewiątej pozycji, ale w połowie rundy dochodzę kolejnego zawodnika, który widocznie miał jakąś kraksę bo strasznie wolno się poruszał. Mój awans na 8 pozycję mocno mnie zmotywował i każdy możliwy odcinek starałem pokonać jak najbardziej płynnie by nie tracić flow, a tego na tej rundzie nie brakuje. Teraz celem było utrzymać mocne tempo, by nie dostać dubla. Plan skutkuje. Wjeżdżam na ostatnią rundę, a lisera wyścigu jeszcze nie widać za moimi plecami. Taka postać rzeczy mocno motywuje i nie zwalniam tempa. Na mecie melduję się na 8. pozycji ze stratą poniżej 5 minut do zwycięzcy. Jest to najlepszy wynik jaki osiągnąłem w tym cyklu.
Jednym słowem podsumowania:
Wyścigi Peklo Severu - závody horských kol to idealny przykład imprezy gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Wymagająca trasa Hradek XC: technicznie i fizycznie z 600 m przewyższenia na 10 km, w Czeskiej Kamienicy natomiast czeka na uczestników dłuższe lub krótsze flow na trasie, a dla miłośników maratonów są dwie edycje dłuższego ścigania.
Mam nadzieję, że organizatorzy nie zmienią w sumie idealnej formuły swojej serii zawodów, a jako polski zawodników życzyłbym sobie takiego cyklu w pobliżu, ale nic się nie zanosi na krajowym podwórku:(
I tym optymistycznym akcentem kończę sezon MTB odwieszając Stumpjumpera na hak i zabieram się za gravelowanie na początek , a później być może jakieś małe ściganie w przełaju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.