GRAND PRIX MTB Zielonej Góry # 2
sobota, 27 czerwca 2009
niedziela, 21 czerwca 2009
Trening Świeradów Zdrój
W ostatni weekend wybraliśmy się dość sporą ekipą do Świeradowa Zdrój. Wybrałem jako trasę przejazdu kultowe trasy: Stóg Izerski, Orle, Samolot, Kopalnie Stanisława. Na początku pogoda była zachęcająca, poźniej jednak opady popsuły trochę klimat...Ale ogólnie było super. 70 km po malowniczych trasach Izerów to niezapomniane przeżycia.
niedziela, 7 czerwca 2009
Górale na Start Szczawno Zdrój
Bardzo lubię Szczawno więc z miłą chęcią wybrałem się na moją II edycję „górali”. Zaletą wyścigu XC jest to, że przed startem, można się zapoznać z trasą i potem spokojnie jechać...Trasa ułożona na typowe XC, góra-dół, czyli coś co lubię. Nie był to typowy „lang” ( i całe szczęście), ale jak dla mnie i tak wymagająca. Lekko padające deszcze spowodowały, że miejscami na korzeniach było naprawdę gorąco.
Start mojej kategorii z juniorami młodszymi. Runda rozbiegowa koło pijalni wód i atak do parku. Najbardziej męczący był podjazd koło wierzy- w sumie tak jak u nas w lesie. A potem już techniczne ścieżki. Od razu jechałem swoje, mastersów trzech mi odjechało, a ja walczyłem z juniorami... Było ok., młodzież umarła pod koniec wyścigu. W sumie wszystko było do wjechania, ale na 3 rundzie moja ekpia mnie zestresowała i musiałem podbiec po korzeniach.
Z rundy na rundy czułem jak wjeżdżam się w trasę. Powiem szczerze, że upajałaem się tą trasą! Oby więcej takich!
Wynik- hmm, czwarty w swojej kategorii, ale coś w wynikach nei widać więcej zawodników... chociaż na starcie było ich sporo.
Poniżej filmik... z pijalni wód z udziałem mojego syna- IGORA! Jemu również się podobało!!!
niedziela, 17 maja 2009
niedziela, 10 maja 2009
wtorek, 5 maja 2009
Powerade MTB Marathom Karpacz
Od 2006 nie wyjeżdżałem na weekend z noclegiem. Złożyło się na to wiele reczy. W końcu uadło się zaplanować wyjazd wspólnie z ekpią. Już na wstępie powiem, że było super.
Sam start potraktowałem bardziej treningowo niż z parciem na wynik. Po prostu miałem plan jechać z kolegą Adamem, któremu już dawno obiecałem, że będę z nim jechał na maratonie. A, że Adam jest trochę słabszy ode mnie na podjazdach więc miałem tylko za zadanie jechać za nim. No i tak było, ale nie do końca. Na początku trasy, gdzieś ok. 14 km coś mi zaczęło dzwonić w rowerze. Nie mogłem zlokalizować przyczyny podczas jazdy więc musiałem się zatrzymać, więc Adaś mi odjechał. Zanim zlokalizowałem dzwonienie, dogonili mnie team made boys. Przyczyną dziwnych odgłosów była przednia korba w której odkręciły się dwie śruby mocujące małą koronkę. Dokręciłem śruby i pojechałem dalej. Straciłem do Adama jakieś 5 min. Tak mi się wydaje. Na jednym z techninczych zjazdów zaliczyłem klasyczne OTB koło Jurasa, którego już dogoniłem. Złotego dogoniłem za Sosnówką. I coraz bardziej martwilem się, że nie dogonie Adama, z którym miałem w końcu jechać. Doszedłem go na 2 bufecie, po 1 h gonitwy. No i już jechałem relaksacyjnie trzymając koło koledze. W końcu doejchaliśmy na Homontową... Szczerze ciągnęła mi się. Przyspieszyłem trochę, a Adaś został w tyle, ja w miedzy czasie obmyłem twarz w strumieniu. Po chwili znów jechaliśmy razem. Do mety został nam tylko zjazd. Na zjazdach wykazywałem zdrowy rozsądek. Nawet dałem odjechać Adamowi. I tak na jedenj z chopek przed metą gp doszedełm. Podkręcając atmosfere w peletonie finiszowałem tuż za Adamem ze stratą jeden sekundy na: 230 miejscu open.
Po maratonie czas na regenaracje w gronie rodziny i ekpiy Alfa Wil Żary MTb Team. Na drugi dzień zroblilismy okrojoną rundę maratonu bez pocżątku i okolic Przesieki, w sumie lekko ponad 30 km, i w tym podjazd pod Chomontowa. A następnego dnia prawie cała trasa bez początku, bo trase zaczynaliśmy w Sososnówce. Ogólnie super pogoda, super wypad z familją.
sobota, 25 kwietnia 2009
MOON DUST RIDE
Czyli krótka zajawka o tym jak "trenujemy" nocą. Praca i obowiązki domowe zmuszają mnie i paru innych kolegów do jazdy wieczorem. Średnio 1- 2 h... Jedyny plus tego, że ruch na ulicach jest mniejszy i to, że mniej nocą wieje...
wtorek, 14 kwietnia 2009
niedziela, 29 marca 2009
Puszczykowo- THULE CUP # 1
Od lat śledzę wyniki z Wielkopolskiej Ligi Masters Thule Cup. I w końcu się wybrałem. Koledzy z teamu w sumie mnie namówili. Powiem krótko: świetna impreza, świetna trasa- typowo pode mnie. Góra-dół, góra- dół, czyli tak jak lubię.Na starcie ustawili mnie na szarym końcu, ponieważ wyczytywano każdego po kolei wg. klasyfikacji z poprzedniego sezonu.
Tym razem była to impreza gdzie walczyłem z rówieśnikami lub zawodnikami starszymi od siebie. I w sumie nie było lżej niż zwykle, a wręcz przeciwnie. "Dziadki" dają rade. Na Thule poziom okazał się bardzo wysoki. A trasa jak już wspomniałem bardzo szybka. Runda 4,7 km nie dawała ani chwili odpoczynku.
Na pierwszej rundzie poszedłem ostro do przodu przedzierając się przez zawodników. Było ciasno, a kręte i wąskie ścieżki za bardzo nie dawały możliwości wyprzedzania. Na zjazdach atakowałem... I to z dobrym rezultatem, nawet udawało się wyprzedzić kilku na raz zawodników. Na 3 rundzie trochę mnie przytkało. Więc zluzowalem trochę. I w tym momencie doszedł mnie Zdzisiu i ... po prostu odjechał. Nie goniłem go ponieważ gdybym pociągnął za nim umarłbym. I tak na ostatniej rundzie dałem z siebie wszystko. To co lubie w XC to to, że cżłowiek na którymś z okrążeń wkręca się tak, że jedzie jak w hipnozie. Po 2-3 kółku człowiek wie co go czeka,za zakrętem, a trasa jest już luźniejsza i wszystkie zakręty, serpentynki, lekkie ścianki, można pokonać z pełną prędkością delektując się przy tym... Po prostu pure mountainbiking!
Pozycja 26 na 48. hmm. Najwązniejsze, że nie dostalem dubla. I to, że nie umierałem na trasie. Uważam, że na tym poziomie jak przetrenowalem zimę to wynik można uznać za przyzwoity.
Czy pojawię się na najbliższych edycjach THULE? Nie wiem, czas pokaże.
środa, 11 marca 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)