Moim zdaniem "Górale na Start" to przepis na idealną imprezę. Bez tłoku i komerchy. Tak w skrócie mogę podsumować ten cykl po trzecim moim starcie. Nie da się ukryć, że największym atutem jak dla mnie w tych wyścigach są trasy. Amator z kategorii masters jakim jestem radzi sobie z nimi, jednak wymagają już pewnego doświadczenia, zarówno w jeździe pod górę jak w dół.
Do Czarnego Boru gdzie miała miejsce trzecia odsłona "Górali na Start" 2012 zajechaliśmy tuż przed 11:00. Towarzyszyła mi tradycyjnie rodzinka wraz z Tedzikiem i Mateuszem Wielgo. Na miejscu byli już nasi koledzy z Żar z e-instel.pl - bracia Pihulak oraz Marek Konwa MTB Racing Team w postacie Marcinosa, Masła i Szekera.
Szybkie potwierdzenie startu w biurze zawodów, a potem pojechaliśmy z chłopakami na objazd trasy. I tak jak myślałem: filmik z posta niżej w zupełności nie oddawał tego co na nas czekało.Mniej wprawionym zawodnikom już pierwsza ścianka tuż za rundą rozbiegową mogła przy spożyć trudności. W sumie na rundzie były może 3-4 newralgiczne punkty. Nie brakowało sztywnych podjazdów...
Pierwszy na starcie stanął mój synek Igor. Rywalizacja wśród Szkrabiątek ma tez bardzo ciekawy i wesoły wymiar, często aż dramatyczny.Tym razem do rywalizacji przystąpiło sporo małych zawodników i zawodniczek. Igor po starcie został zablokowany, ale potem w miarę się przecisnął. Nawierzchnia dla jego czterokołowego Speca była dobra więc nawet mocno zafiniszował zajmując 5. miejsce.
Tuż po rywalizacji dzieci ma start kategoria Masters. I podobnie jak w przypadku dzieci było sporo startujących, nawet zawodnicy z Rosji. Start, runda rozbiegowa i na pierwszej chopce tworzy się korek...i rywale odjechali. Walczyłem ostro by ich dojść...do drugiej ścianki, gdzie musiałem kontrolować by nie wypaść poza trasę i w tym momencie numerek startowy trzymał się na jendym zipie. Ogień...z tyłu deptał mi po pietach zawodnik, a przed sobą miałem w zasięgu wzroku trzech rywali...na drugiej rundzie ściankę w środku rundy pojechałem już łatwiejszym zjazdem by nie powtórzyć przygody z pierwszego okrążenia. Do rywali miałem już mniejszą stratę, ale niestety tuż po ściance na jednym z najszybszych zjazdów jakiś badyl wlazł mi w tylne koło i łańcuch wylądował za kasetą...Dobrą chwilę się męczyłem, by wydobyć łańcuch zza kasety, ale udało się , ale w tym momencie minęło mnie dwóch zawodników...Na jednym z podjazdów udało mi się dogonić jednego zawodnika, a następnie cisnąłem by dojść kolejnego...Niestety zabrakło dystansu...Pomimo, że zająłem odległe miejsce- 9. start uważam za udany, w pełni szczęśliwy pokonałbym jeszcze ze dwie rundy...Już się nie mogę doczekać finału, który będzie miał swoje miejsce dopiero we wrześniu w Książu...
Szybko się ogarnąłem i tuz po starcie elity i mężczyzn bez licencji gdzie startowali moi koledzy miała miejsce dekoracja najmłodszych... Później udało mi się nawet pójść na trasę i strzelić parę fotek...
Po dekoracji udaliśmy się do domu jak zwykle w wesołym towarzystwie...
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.