Na kolejną niedzielę był plan na szosę, ale aura jakoś mnie nie przekonywała, ponieważ było ok. 0"C i dość mocno wiało, co powodowało, że odczuwalna temperatura była niższa. Wybrałem las. Po wymianie zdań doszliśmy z Tedzikiem do kompromisu i jako cel naszej przejażdżki wybraliśmy - Zielony Las.
Spotkaliśmy się w dobrze znanym nam miejscu za Krono Zdrojem. Poprzez żwirownie i cegielnię dotarliśmy do Olbrachotwa a następnie już do Zielonego Lasu przez Leśniczówkę. Nawierzchnia była idealna. Zmrożony, ubity śnieg powodował, że rower sunął po śniegu bardzo lekko. Tym razem było mało niespodzianek typu: przysypany śniegiem lodowy krater:)
Na początek zaliczyliśmy rundkę niebieskim szlakiem, który idealnie nadaje się na jazdę o tej porze roku. Pokrążyliśmy w okolicach "
grobowca", by następnie zaliczyć podjazd czarnym szlakiem pod
basztę. Zabawa była przednia, ponieważ podjazd prowadził udeptanym singlem na szerokość roweru, a szedł innym torem niż zwykłem jechać. Po zdobyciu baszty bujnęliśmy się na wieżę Bismarcka. Zjazd dał tyle emocji i endorfiny co jazda singltrackiem :) A wszystko to przez wspomniane udeptane ścieżki, których należało się trzymać by zachować płynność jazdy. Do domu wróciliśmy tą samą drogą.
Po obiedzie z rodzinką zaliczyliśmy spacer, również w Zielonym Lesie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.