Tego dnia warunki na trasie były niemal idealne – ani za sucho, ani za mokro. Wszystko zdawało się układać po mojej myśli. Od samego startu czułem, że nogi „podają”. Jechałem na piątej pozycji, utrzymując równe tempo, gotowy walczyć o jeszcze lepszy wynik. Trasa była wymagająca, ale równocześnie dawała mnóstwo frajdy – w każdym zakręcie czuło się dynamikę i płynność.
Wszystko szło świetnie, aż do połowy trzeciej rundy. To właśnie wtedy, tuż po szybkim wjeździe na łąkę, nagle coś się stało – poczułem, że nie mogę pedałować. Chwilę trwało, zanim zorientowałem się, że coś jest poważnie nie tak. Nie mogłem zlokalizować usterki, mimo że próbowałem się zatrzymać i rzucić okiem na napęd. Na szczęście w pobliżu znajdował się Łukasz, który szybko podbiegł i wskazał na problem – łańcuch zaklinował się w wózku przerzutki. Chwila walki z maszyną, kilka minut straty... Czas płynął, a zawodnicy jeden po drugim mnie wyprzedzali.
W końcu udało się wyszarpać łańcuch . Nie zastanawiając się długo, ruszyłem w pogoń, próbując nadrobić straty. Z każdym obrotem korby czułem, że gonitwa za zawodnikami, którzy mnie wyprzedzili, staje się coraz trudniejsza, ale nie odpuszczałem. Wiedziałem, że nie mogę tak po prostu się poddać. Niestety, mimo wysiłku, udało mi się dogonić tylko jednego zawodnika, co ostatecznie dało mi 7. miejsce.
Choć na mecie czułem lekki niedosyt – bo przecież mogło być lepiej, gdyby nie ten pech z łańcuchem – z drugiej strony byłem zadowolony, że po raz kolejny mogłem wziąć udział w tym wyścigu. To dla mnie nie tylko rywalizacja, ale także niesamowite doświadczenie, możliwość zmierzenia się z własnymi słabościami i przeszkodami, które czasem stawia nam technika. Każdy taki wyścig to kolejna lekcja, a satysfakcja z ukończenia go jest nie do opisania.
I wiem, że wrócę tam za rok z jeszcze większą motywacją, gotowy do walki i do poprawienia swojego wyniku.👊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.