70 km błotem i szutrem
Styczeń to dla wielu czas spoczynku i regeneracji, ewentualnie alternatywnych aktywności, ale dla innych może to być wytop łydy na Zwift, a jeszcze dla innych kilometry w hiszpańskim Calpe, ale ja jak to ja, lubię swojski klimat i wolę gravel w tylu Sralpe. Tym razem plan był na 70 km, a pogoda jak na zimowy miesiąc była zaskakująco łaskawa – 10°C i brak opadów. Ale nie dajcie się zwieść – trasa nie była spacerkiem.
Chociaż znajda się i tacy, co 70 km przy ich dystansach ultra to domowe przedszkole.
Gravelowy klimat w środku zimy
Jazda w styczniu ma swój niepowtarzalny urok. Chłodne powietrze orzeźwia, a widoki zimowej przyrody cieszą oko. Tym razem wybrałem trasę, która łączyła różnorodne nawierzchnie – od szybkich, szutrowych odcinków po trudniejsze sekcje z mało uczęszczanymi leśnymi drogami oraz rozjeżdżone leśne dukty.
Błoto, błoto i jeszcze raz błoto
Nie ma co ukrywać – błoto było największym wyzwaniem tej trasy. Kilka odcinków trasy, gdzie przysłowiowy szuter nie był jeszcze do końca utwardzony okazały się przekleństwem. Coś co działało i dawało prędkość w suchych warunkach, po porannych opadach deszczu okazało się dramatem. Lepka warstwa tej mazi zmieszana z grysem powodowała zapychanie się napędu i spadanie łańcucha z blatu. Nie byłem sam w tej sytuacji, moi towarzysze niedoli borykali się z tym samym zjawiskiem. Koła grzęzły, a rower zyskiwał dodatkowe kilogramy w postaci błotnych warstw. Momentami zastanawiałem się, czy przypadkiem nie trenuję przełajów, ale to właśnie te trudności sprawiają, że gravel ma w sobie coś wyjątkowego.
Na trasie nie zabrakło też chwil, które przypominały, dlaczego kocham tę formę jazdy. Cisza lasu przerywana tylko szumem opon, chłodny wiatr na otwartych polach i to uczucie, kiedy po ciężkim podjeździe osiągasz szczy i wiesz, że jeszcze masz moc i możesz zrzucić ząbek niżej. Nawet w styczniu można poczuć tę wolność, którą daje rower.
Podsumowanie i wnioski
70 kilometrów na gravelu w styczniu to wyzwanie, ale też niesamowita frajda. Pogoda dopisała, choć błotniste odcinki były solidnym testem zarówno dla sprzętu, jak i dla mnie. Jeśli zastanawiasz się, czy warto wsiąść na rower zimą – odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak! Pamiętaj tylko o odpowiednim ubraniu, sprawdzeniu sprzętu i dobrym planie trasy. A potem? Po prostu pedałuj i ciesz się chwilą.
P.S.
Nie daj się zwieść marketingowym sztuczką... bo gravel ride można zrobić na każdym rowerze: mtb, przełajką, czy rasowym Rondo... gravel masz w głowie, a nie między nogami:)i.... nie koniecznie musi to być 70 km, 100km...może być nawet 20...zrób tyle ile uważasz i na ile się czujesz, bo najgorsze co może być to porównywanie się do innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.