Z czystym sumieniem mogę napisać, że ten mijający tydzień było ciężko przepracowany...Nie tylko w sensie zawodowym, ze względu na zbliżające się święta wielkanocne ale i treningowym. Od 1-go kwietnia do wczoraj (06.04.) włącznie wykonałem równe 10 h treningu. Jak na kolarza amatora, uważam, że to sporo. W przeważającej części był to trening objętościowy, gdzie przyszło mi walczyć z mgłą, chłodem i ciemnością...Ale nie ma nic bardziej motywującego niż widok niekończącej się prostej z wiatrem w klatę. Takie jazdy idealnie wpływają na psychikę- co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Są to prawdziwe słowa. Wystarczy sobie na jakimś ciężkim wyścigu, gdy ma się już dość wszystkiego przypomnieć taki trening i od razu humor nam się poprawi!!!
Na święta planowałem wypad w góry, ale niestety ze względu na panujące warunki atmosferyczne odpuszczę sobie...Być może w lany poniedziałek wybiorę się na rower do lasu...Wszystko zależy od pogody. Wesołych, Rowerowych Świąt!
P.S. Allez już ma pierwszy 1000 km za sobą...zajęło mi to 37,5 h :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.