|
Żary-Forst-Żary |
Kolejny weekend spędziłem na treningu na szosie. Wszystkie poprzednie treningi w grupie oscylowały w granicach do 3 h. Dziś założyłem, że będzie to więcej. Nie było łatwo. W ośmioosobowej grupie wyjechaliśmy parę minut po 10 -ej w kierunku Łęknicy. Pierwsze kilometry były w miarę spokojne. Utrzymująca się mgła powodowała poczucie zimna i wilgoci. Słońce na dobre wyszło dopiero po przekroczeniu rzeki Nysy. I tu zaczęła się jazda, ale pod wiatr na ścieżce, która prowadziła po wale przeciwpowodziowym. Jazda na wachlarzu była utrudniona ponieważ ścieżka mieściła maksymalnie do trzech rowerzystów na swojej szerokości.
Po przekroczeniu granicy w Forście, poczuliśmy zew szosy. Płaski i prosty odcinek za Zasiekami, nie spotykany w naszych okolicach powodował wzrost prędkości. W okolicach Lubska poczułem, że nogi są coraz bardziej spięte. Grupa szła coraz mocniej ku finiszowi. Czułem, że będzie bolało. W międzyczasie "Małso" urwał szprychę, ale ja się nie zatrzymywałem. Jechałem swoje 30-32 km/h. Grupa jednak szybko mnie doszła. Za Lubskiem zostałem z tyłu. Dopiero w Drożkowie minął kryzys i w równym tempie osiągnąłem podjazd, który ciągnie się jakieś 5 km. Ztyrany przed 14 byłem w domu. Łącznie: 101 km w 3:24 h.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.