sobota, 3 września 2011

100.000 km

Univega 703
1 września 2011 roku na treningu stuknęło mi 100.000 km. Wynik ten osiągnąłem od 1996 roku wówczas gdy zamontowałem po raz pierwszy licznik firmy SIGMA. Później tylko liczniki i rowery się zmieniały, a dystans był skrupulatnie notowany.
15 lat to szmat czasu... to połowa mojego życia...W sumie dystans nie mały, pokonałem go łącznie na czterech ramach. Zacząłem od Univegi 703, następnie w 1999 roku- Univegi Alpiny 500.
. Na tej ramie przejechałem 33.000 km, natomiast  w 2004 wsiadłem na Authora Introverta. Na tym rowerze jeździłem najkrócej- bo tylko jeden sezon. Od 2005 roku ujeżdżam Specialized'a S-worksa HT M5. I od tej pory I am Specialized:)


 S-WORKS 2005



Univega Alpina 500
Author Introvert
W ciągu tych lat rower, cała ta zabawa była na pierwszym miejscu. Nigdy nie miałem innych zajęć, hobby. Jako nastolatek każdą wolną chwilę wykorzystywałem na jazdę na rowerze. I tak jest do dziś i dlatego też nie czuje się jako dorosły facet, mężczyzna, tylko jako wieczny chłopiec, pomimo, że jestem już mężem i ojcem... a pasję powoli wszczepiam mojemu synowi:)
Rower jest doskonałą odskocznią od rzeczywistości, pozwala na przetrwanie ciężkich chwil, ponieważ ma się jakiś plan, a planem tym dla mnie jest bycie coraz lepszym i pokonywać swoje słabości. Widocznie wciąż jestem słaby i nie dość mocny bo ciągle jeżdżę. Wynik 100.000 km można osiągnąć jedynie poprzez ciągłe wyznaczanie sobie nowych celów, dążeniem do doskonałości i pasją...To nie chwilowa zajawka i moda na zdrowy styl życia, czy chęć przy należności do klubu MTB. To po prostu moje życie, moja własna droga, którą właśnie wybrałem. To też upadki...i trudne chwile...Ciężko mi było sie pogodzić z tym, że moja druga połowa nie może kontynuować swojej "kariery" MTB, ale za to jestem ciągle przez małżonkę wspierany.
Podczas tych lat uległem dwóm poważnym kontuzjom. W 1996 roku oraz w 2007, jednak to wcale mnie nie zatrzymało, a wręcz wzmocniło. W okresie tym stanąłem na lini startu ponad 100 wyścigów wszelakiego rodzaju...od ogórków po Mistrzostwa Europy w Maratonie w MTB, Mistrzostwach Polski w Maratonie czy wyścig 24 h. W sumie bez jakiś znaczących sukcesów, jednakże każdy wyścig, każda trasa, każda przejażdżka daje mi przyjemność z jazdy...to jest właśnie to...wiatr we włosach, smak potu w ustach...to jest właśnie rower...i te 100.000 km:)
Wszystkim, którzy dzielili ze mną tą pasję życzę powrotu na rower, tym którzy jeżdżą- co najmniej takiego samego wyniku, a mojej rodzinie, w szczególności żonie dziękuję za wsparcie i wyrozumiałość...!!!

P.S. Od paru lat używam drugiego roweru na dojazdy do pracy, który nie ma licznika:) A licznik SIGMY się nie zeruje tylko zamiast jednostek pokazuje dziesiątki:)

3 komentarze:

  1. Gratulacje, przejechałeś na rowerze więcej niż niejeden kierowca samochodem, a w dodatku robiłeś to z przyjemnością. Czekamy teraz na 200 tys ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Sporo refleksji po tekście. Dzięki Kris.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje ! Życzę kolejnych 100 000 km ( ;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. Wkrótce pojawi się na blogu.